piątek, 9 listopada 2012

Masło do ciała + tusz z Lovley

Witajcie!!!

Dziś przedstawię dwóch kosmetyków.
Na pierwszy ogień idzie masło do ciała firmy Bielenda, który kupiłam pod wpływem impulsu, ponieważ jestem posiadaczką wielu kosmetyków z innych firm, ale także też suchej skóry, która daje się we znaki w oto to tej jesienno-zimowej porze.
Musiałam go mieć, ponieważ nie miałam innego smarowidła u mamy w domu (u siebie mam pod dostatkiem) :D


  Masło ma budyniową konsystencję, bardzo ładnie się wchłania i spełnia swoje zadanie. Skóra rzeczywiście jest nawilżona i gładka. Ja jestem z niego bardzo zadowolona, można go porównać prawie do maseł z TBS, ale myśle, że ciut mu do tamtych brakuje. Ale za taką cenę ( 15zł w Rossmanie ) nie można wybrzydzać, bo jest na 5! jak dla mnie.
Daję mu: 5/5.


Pudełko jest poręczne, ilość masła starczy też na dłuższe użytkowanie. Tak jak widać jest gęste, ale bardzo łatwo je rozprowadzić.


I teraz pora na tusz.

Widząc końcówkę starego, trzeba było zaopatrzyć się w nowy. Ostatnio przerzuciłam się na tańsze firmy tuszów, ponieważ zauważyłam, że wiele tańszych marek dorównuje efektem do tych droższych - więc po co przepłacać prawda?

Przepraszam za byle jaką jakoś zdjęć. 
Ale muszę zacząć robić zdjęcia aparatem, a nie telefonem.

Tusz na przy pierwszej aplikacji wcale mnie nie powalił, rzęsy były jakieś byle jakie oklapnięte, nie było efektu "otwartego oka". Ale muszę Wam powiedzieć, że zazwyczaj moje pierwsze razy, kończą się fiaskiem, dopóki nie zapoznam się, ze szczoteczką. Tak może wydawać się to dziwne, ale do każdego tuszu trzeba podejść indywidualnie. Ale do rzeczy, tusz naprawdę jest bardzo ok. Nadaje się na codzień, moje oczekiwania spełnia, nie kruszy się, rzęsy wyglądają naturalnie. Jedynym minusem jest to, że jak pada deszcz, się rozmazuje. I to bardzo! 
Cena: ok.10zł w Rossmanie.
Daję mu: 4-/5.


Efekt końcowy na rzęsach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz